W tym roku Dzień Niepodległości 11.11.2020 był dla nas nie tylko dniem radości i celebrowania 102 rocznicy odzyskania niepodległości. Spędziliśmy miło czas w gronie braci i sióstr (patrz. Rajd Niepodległości 2020), ale też dotarła do nas wiadomość, która pogrążyła nas w żalu i smutku.

Tego dnia  dotarła do nas bardzo przykra wiadomość o śmierci naszego Kapitana, Roberta Kraski. Było to dla nas kompletne zaskoczenie i cios, mieliśmy w pamięci jego ostatni post, że cieszy się i szykuje na kolejne spotkanie z nami, a tu przychodzi wiadomość, że w tym szczególnym dla nas dniu umarł. Wielcy ludzie nie odchodzą tak po prostu. Jakże symboliczna dzień wybrał Robert na odejście z tego świata.

Mając na uwadze wiek kalendarzowy Robert był naszym najstarszym członkiem, ale mając na uwadze jego pasję do życia, wyzwań i przygód należał do najmłodszych duchem. Jego pasjami były motocykle i jachty. Miał wrodzony talent do jazdy na motocyklu. Był wielokrotnym mistrzem żużla na arenach krajowych i międzynarodowych, święcił triumfy też w Legii Warszawa. A kiedy przestał się ścigać to zaczął pływać. Morze było jego drugim domem, to była jego pasja, a pasji miał tylko a może aż dwie. Pierwsza to motocykle, ktoś tak wolny duchem nie mógł jeździć niczym innym jak tylko Harleyem. Żaden inny motocykl nie był wstanie zastąpić mu tego ryku, mocy, pędu wolności i zwyciężania jaką dawała mu jada na żużlu.

Ale Robert miał też drugą pasję i również był jej w pełni oddany. Kochał bezgranicznie morze i sam był przez nie kochany. Znane są opowieści wilków morskich jakim to był cudownym kapitanem. Pływanie pod jego banderą była marzeniem wielu, a do dziś krążą legendy o tym jak przeprowadzał żaglowiec w  Ameryce Południowej, gdzie by wypłynąć na Atlantyk musieli przepływać pod mostami i składać maszty.

Robert, nasz Kapitan swoim życiorysem mógłby obdzielić co najmniej kilka osób i każda z nich mogłaby powiedzieć, że miała ciekawe i pełne przygód życie. Znany był w wielu krajach i miejscach na świecie. Nadawano mu różne ksywki, np. w Rosji miał ksywkę Montana ponieważ w czasach pierestrojki zmonopolizował w Rosji sprzedaż jeansów Montana. Tak, miał też smykałkę do biznesu i zarabiania pieniędzy. Czego się nie dotknął zamieniał w złoty interes. Między innymi miał dwa sklepy w Berlinie Zachodnim gdzie handlował historycznej wartości ikonami przywożonymi z ZSRR.

Na Kapitana zawsze można było liczyć, a w jego towarzystwie nikt nigdy się nie nudził. Chętnie dzielił się historiami, anegdotami i ciekawymi opowieściami ze swojego pełnego życia. Również udzielał trafnych życiowych porad. Zawsze uśmiechnięty, zawsze radosny i przyjacielski, właśnie  takim Cię zapamiętamy Kapitanie, Ahoj w Twoim ostatnim rejsie, płyń w stronę światła. Zostaniesz w naszej pamięci na zawsze, twoi bracia i siostry z WCHP

Augustów

Dodaj komentarz